czwartek, maja 12, 2011

Spora dawka adrenaliny.

Kolejny ciekawy wypad w góry, tym razem Srebrna Góra i Karkonosze. Wyjazd ciekawy przede wszystkim ze względu na warunki jakie były w trakcie latania. Srebrna, rozgrywany PPSG i chęć zaliczenia Task-u 2 skłonił do lotu pod upierdliwy wiatr, postępowa w okolicach 10km/h ale mozolnie dało się zaliczyć dwa cylindry. Niestety do szczęścia brakło kilku metrów wysokości a może tylko rozprężenie spowodowane dotarciem do zbocza Srebrnej posadziło mnie na lądowisku. Następne dwa dni to już Karkonosze, pierwszy to jakiś decyzyjny koszmar. Miało być Czoło ale słaby wiatr zbliżony w kierunku do północnego skutecznie odwiódł mnie od decyzji podejścia na Czoło. Zmiana decyzji i jazda na Cerną Hore skończyła się przed szlabanem z zamkniętą drogą na lądowisko i co teraz - czas na plan awaryjny - Kopa. Udało się wystartować ok. g. 14 zupełnie samotnie i to samotne latanie chyba niezbyt motywująco podziałało i jakoś nie chciało mi się walczyć z dziwacznymi noszeniami - a może tylko szukałem pretekstu do lądowania ;-)może jakiś korespondencyjny Puchar Karkonoszy bardziej by motywował. W ostatni dzień okazało się, że zamknięta droga na lądowisko Cernej Hory nie musi przeszkadzać w lataniu. Bardzo wczesny start i ostra poranna termika dostarczyła mi dawki adrenaliny przewidzianej chyba na kilka dni. Koncepcja lotu była dobra niestety zestaw akrobacji jaki przerobiłem gdzieś po minięciu Svobody nad Upou zdekoncentrował mnie na tyle skutecznie by nie pozwolić na odnalezienie dalszych noszeń. Pierwszy raz zestaw atrakcji skłonił mnie do decyzji o świadomym przeciągnięciu glajta by odzyskać nad nim kontrolę, całe szczęście zapas wysokości był spory. Po przeanalizowaniu tracka okazało się, ze utrata wysokości nie była aż taka jak mi się wydawało tuż po atrakcjach, bo tylko ok 70m.