wtorek, czerwca 22, 2010

Plany, plany i wreszcie sie udało!!!

Wreszcie udało się zrealizować dawno planowany wyjazd na południe. Wyjazd planowany na początek maja z powodów wiadomych, czyli "świetnej pogody" po wielu odkładanych terminach mimo niezbyt pewnych prognoz postanowiliśmy z Bolem zreazlizować. Na początek celem było Bassano, droga przez Drezno, Monachium przełęcz Brener, Lewico nie nastrajała optymistycznie, do granicy włoskiej w większości w deszczu. Włochy za to przywitały nas lotną pogodą i zapchanym na max camp-em Santa Felicita. Trzy kolejne dni w Bassano okazały się lotne ale nie było łatwo, później okazało się, że latanie na calym wyjeździe nie będzie należało do łatwych choćby ze względu na podstawy w granicach 1300-1500m. Szczególnie ciekawy okazał się jeden z dni w Bassano gdzie daliśmy się namówić Markowi na skok za rzekę mimo podstaw na początek tak ok. 1200 do tego Marecki okazał się fajnym kompanem wspólnego lotu z dobrym kontaktem radiowym. Pierwszy raz przekonałem się, że wspólne latanie daje większe szanse na dobry lot, sam pewnie nie podjął bym decyzji o przeskoku przy tych podstawach, niestety podstawy nie pozwoliły na lot w przeciwnym kierunku czyli Cimy. Po trzech całkiem sympatycznych dniach postanawiamy zmienić miejsce i ruszamy na Lijak. Włoskie drogi okazują się bardziej zatłoczone niż polskie, szybko decydujemy o ucieczce na autostradę i około południa jesteśmy już u Aleksandra. Pogoda znów lotna więc rozpakowywanie zostawiamy na godziny wieczorne tylko rozkładamy fotelik dla Ani a my .... oczywiście latanie. Tutaj też szału nie ma, podstawy nisko ale latać się da. Nie udało się oderwać od górki na jakiś fajny lot czy to z powodu zmęczenia jazdą czy to z powodu warunków ale i tak jesteśmy zadowoleni, że kolejny dzień jest lotny. Następny dzień już jest lepszy, udaje mi się polecieć po chmurach na Kovk i dalej do anten, niestety Bolo pada pod Ajdovsciną. W drodze powrotnej niestety popełniam błąd na przeskoku z anten na Kovk, nie robiąc max wysokości jaką się dało czyli ok 1200m n.p.m, licząc na chmurkę po drodze i się przeliczyłem, lot kończę prawie na oficjalnym lądowisku pod Kovk-iem. Ostatni dzień wyjazdu decydujemy się na wyjazd na Kobalę ale to już w następnym wpisie, było ciekawie.

środa, czerwca 02, 2010

Plany w realizacji

No to ruszamy, prognozy takie sobie ale mamy nadzieje, że da się polatać. Wydaje sie na tą chwilę, że celem na początek będzie Bassano a co dalej to zobaczymy.